Zanim przyjechałem do Tadżykistanu nazwa „Pamir Highway” brzmiała niczym „Święty Grall”. Stanąć wśród gór Pamiru, w najwyższym i najtrudniejszym do pokonania miejscu Jedwabnego Szlaku, pójść śladami Marko Polo… Szukając informacji o Szosie Pamirskiej zauważyłem jednak, że spośród dziesiątek stron i przewodników niełatwo zebrać w całość wszystkie przydatne informacje na jej temat. Brakowało mi krótkiego i treściwego opracowania które pozwoliłoby przygotować się do przyjazdu tutaj. Od pomysłu do czynów – po trzech tygodniach na Pamir Highway postanowiłem zebrać w całość swoje spostrzeżenia i podzielić się nimi z Tobą. Jeśli marzysz o wyjeździe w tadżycki Pamir mam nadzieję, że te wskazówki Ci pomogą!
Autostrada czy nie?
Pamir Highway to druga najwyżej położona autostrada świata. Pierwszą jest oczywiście Karakorum Highway, której najwyższy punkt, przełęcz Kunjerab, przejeżdżaliśmy w drodze do Kaszgaru. Choć… nazwanie PH autostradą jest mocno na wyrost. Jadąc nią przejeżdża się przez miejsca, które z trudem można nazwać drogą.
Gdzie kończy się i zaczyna PH? Według różnych źródeł jej zachodni koniec to: Mazar-e-Sharif w Afganistanie, Termiz w Uzbekistanie, tadżyckie Duszanbe lub Chorog. Z całą pewnością jej wschodni zakończenie stanowi kirgiskie Osz. Kwintesencją Szosy jest jednak Pamir, od miasteczka Kalaikum na granicy z Afganistanem, doliną rzeki Pandż do Chorogu, a stamtąd przez Murgab do granicy z Kirgistanem.
Kilometraż:
Duszanbe – Chorog: 619 km
Chorog – Dżilandi: 119 km
Dżilandi – Aliczur: 87 km
Aliczur – Murgab: 105 km
Murgab – Karakol: 150 km
Karakol – Sary-Tasz : 88 km
Sary-Tasz – Gulcza: 104 km
Gulcza – Osz: 80 km
Razem: 1352 km (o ile dobrze dodałem)
Kiedy jechać?
Zdawałoby się – latem i tylko latem! Wtedy przecież droga nie ginie pod czterometrowymi zaspami, ścieżki i przełęcze w górach są wolne od śniegu, a temperatura nie spada do -40 stopni.
Jeśli jednak lubisz wyzwania możesz sprawdzić jak wygląda Szosa Pamirska w innych porach roku. Ciężarówki jadące z Chin i zaopatrujące odległe górskie miejscowości kursują po niej cały rok, choć zimą frekwencja oraz tempo jazdy są znacząco niższe. Na złapanie stopa możesz wtedy czekać nawet kilka dni i szansa na przeżycie na poboczu drogi jest niewielka. Na pociechę trzeba dodać, że w takich warunkach na pewno zostaniesz przygarnięty przez miejscowych z najbliższej wsi, którzy pomogą Ci znaleźć pojazd jadący dalej. Czekanie na transport może jednak potrwać długo. Wyjście w góry w miesiącach zimowych to ekspedycja.
Okres lipiec – wrzesień to najlepszy sezon na podróż do Tadżykistanu i choć miasta na nizinach smażą się wtedy w upale, w położonym na 3500 m Murgab dni będą całkiem chłodne. Jeśli planujesz nie tylko przejechanie PH, ale także treking w górach, ścieżki są wówczas wolne od śniegu, a większość przełęczy jest dostępna, choć na wysokości 5000 m śnieg bywa przeszkodą przez cały rok. Na tej wysokości temperatura może wahać się od 30 stopni w dzień do zera w nocy. We wrześniu pasterze i ich stada opuszczają pastwiska, robi się chłodno, a w wyższych partiach gór pojawia się śnieg, jeśli jednak nie planujesz wyjść wysoko w góry możesz śmiało odwiedzić Pamir także jesienią. Na nocleg w jurcie nie ma jednak co liczyć.
Wizy i przepustki
W trakcie mojej wizyty w Azji Centralnej Kirgistan jako pierwszy kraj tego regionu zniósł obowiązek wizowy dla obywateli UE. Pozwolenie na pobyt otrzymuje się na granicy i to od razu na 60 dni. Niestety, możemy tylko marzyć, by prezydent Tadżykistanu zdecydował się zrobić podobny krok. Na chwile obecną wszyscy turyści potrzebują wizy tadżyckiej. Najłatwiej wyrobić ją po przylocie, na lotnisku w Duszanbe, co jest dużo łatwiejsze niż jeżdżenie z Polski do najbliższej ambasady w Berlinie lub Wiedniu. Nie ma jednak możliwości zdobycia jej na przejściach lądowych. Niestety, jeśli zależy Ci na wielokrotnym wjeździe lub okresie ważności dłuższym niż 30 dni, musisz wizę wyrobić przed wyjazdem.
Oprócz wizy na pobyt w Pamirze potrzebna jest przepustka do Górnego Badachszanu (Gorno-Badakhshan Autonomiczeska Oblast’ – GBAO). Można ją wyrobić w dowolnej ambasadzie tadżyckiej lub na miejscu w Duszanbe, w biurze OVIR. Ten ostatni sposób jest najtańszy, ostatnio permit wyrabiany tam kosztuje mniej niż 5 dolarów.
Moją wizę i permit na GBAO wyrabiałem w Biszkeku, kosztowały mnie odpowiednio 55 i 20 dolarów (plus 200 somów opłaty manipulacyjnej). Odebrałem je dwa dni po złożeniu wniosku. Przepustka powinna wymieniać z nazwy wszystkich siedem okręgów Pamiru (Murgab, Iszkaszim, Chorog, Ruszan, Szugnon, Vandż, Narwoz). Jeśli ją masz, żaden inny dokument nie jest Ci potrzebny. W drodze powrotnej z gór zdarzyło nam się spotkać żołnierza, który twierdził inaczej, ale była to tylko próba wymuszenia na nas łapówki.
Dodatkowe, trudniejsze do uzyskania przepustki, potrzebne są do odwiedzenia okolic jezior Zorkul i Sarez.
Zniesiono natomiast obowiązek rejestracji cudzoziemców posiadających 30-dniowe, turystyczne wizy, nie trzeba więc więcej meldować się w lokalnych urzędach OVIR. Nie ma tez mowy o płaceniu jakiejkolwiek kary za brak rejestracji w paszporcie – jeśli spotkacie kogoś kto domaga się takiego świstka lub stempla z OVIR jest w błędzie lub (jeśli jest mundurowym) chce wymusić łapówkę.
Na terenie parku narodowego, w regionie Aliczur i jeziora Jasilkul, możesz spotkać strażników pobierających opłaty za wstęp. Park taki rzeczywiście istnieje, a bilety NIE są ściemą. Generalna rada: trzymaj się z dala od jakichkolwiek oficjeli próbujących kontrolować Cię w górach. W razie wpadki udawaj głupiego. Jeśli nie dasz rady ich uniknąć zażądaj przynajmniej biletu, żeby kwota która zapłacisz nie powędrowała do kieszeni strażnika.
Transport w Pamir
Na teren Pamiru możesz wjechać od strony Duszanbe lub Osz.
Ze stolicy Tadżykistanu prowadzą do Chorogu dwie drogi. Jedna z nich, wzdłuż granicy afgańskiej i rzeki Pandż, jest w teorii. drogą całoroczną. Nie bardzo wyobrażam sobie jak może wyglądać przejechanie jej zimą, skoro nawet w środku lata niemal wybijaliśmy sobie zęby na wybojach. Krótki odcinek tej drogi zbudowany przez Turków cieszy co prawda szeroka wstęgą asfaltu, ale tylko przez kilkanaście minut. Na około 300 kilometrach jest to górska żwirówka pełna czegoś w rodzaju lejów po bombach. Druga droga jest nieco krótsza i lepsza, prowadzi jednak przez wysoką przełecz Sagirdaszt. W czasie naszego pobytu w Tadżykistanie tunel pod przełęczą nie był jeszcze ukończony i nasz kierowca wybrał pierwszą z opcji. Obie te drogi rozdzielają się w Duszanbe, a łączą w miejscowości Kalaikum, skąd Szosa Pamirska, już jako pojedyncza trasa, prowadzi do Chorogu.
Jadąc z Duszanbe musisz udać się na przystanek marszrutek obok dawnego lotniska. Do Chorogu, przez cały dzień, odjeżdżają stąd samochody terenowe zabierające po 5-7 osób. Kierowcy wiedzą już co to turysta i widząc Cię, zaczną sondować czy znasz miejscowe stawki. Jeśli nie – będą próbowali windować cenę nawet dwukrotnie. Warto pokręcić się między nimi i negocjować, dając jednocześnie do zrozumienia, że znasz cenę i nie dasz z siebie zrobić idioty. W czasie mojego pobytu tutaj uczciwa cena za przejazd wynosiła 50–60 dolarów (250–300 somoni) od osoby. Podróż trwa 16-20 godzin (choć słyszałem też o rekordzistach jadących 40!), po drodze zazwyczaj jest przerwa na odpoczynek i jedzenie plus przystanki na tankowanie. Przed odjazdem warto przyjrzeć się samochodowi w jaki wsiadamy. Jeśli jest w kiepskim stanie lub na taki wygląda, możesz mieć kłopoty. Tankowanie paliwa może być atrakcją samą w sobie. Zazwyczaj z budynku stacji wyłania się ku Wam umorusany pan z wiadrem benzyny i metalowym lejkiem. Nikt nie odmierza co do kropli ilości paliwa, leje się wiadro lub dwa, płaci i można jechać dalej.
Z kirgiskiego Osz prowadzi w Pamir tylko jedna droga, niemal w całości wyasfaltowana, z wyjątkiem kulminacyjnego punktu na granicznej przełęczy Kyzyl-Art. Ostatnie miejsce w którym można zatankować/zjeść/przespać się pod dachem, to kirgiskie Sary-Tasz. Dalej jest już tylko granica i kilkadziesiąt kilometrów pustki aż do Karakol.
Na ironię zakrawa fakt, że PH jest tym lepsza, im dalej od stolicy. Wjeżdżając od strony kirgiskiej oczekiwałem himalajskiego roller-costera i zdumiałem się widząc, że na 80% swojej długości szosa posiada twardą nawierzchnię. Asfalt czasami zanika, ale tylko w rejonie najwyżej położonych przełęczy. Od granicy kirgisko-tadżyckiej, przez cały Pamir aż do Chorogu, jest dobrze utrzymana i na tyle szeroka, że nawet spore ciężarówki nie mają kłopotu z mijaniem się.
Na północ od Chorogu nawierzchnia pogarsza się, ale bez przesady – asfaltu cały czas jest więcej niż żwiru, choć ilość dziur wzrasta znacznie. Podróż wzdłuż rzeki Pandż rekompensują jednak wspaniałe widoki na stronę afgańską: wśród gór dostrzec małe wioski otoczone sadami i poletkami uprawnymi, a kolory doliny, gdy przejeżdżaliśmy nią o zachodzie słońca, były niepowtarzalne. Jeśli męczy Cię ta droga spójrz na druga stronę granicy i pomyśl, że afgańscy Pamirczycy nie mają nawet tego: po drugiej stronie wije się wąska ścieżka, którą pokona jedynie człowiek lub osioł.
Transport na miejscu
Buszując w sieci znalazłem informację o autobusach, jakie jeżdżą podobno z Chorogu do okolicznych miejscowości: Ruszan, Iszkaszim, Roshtkala. Nie wiem czy ta informacja jest lub kiedykolwiek była prawdziwa, gdyż ani razu podczas pobytu w Pamirze nie widziałem tam publicznego autobusu. Transport zbiorowy oparty jest na kombinacji:
- kilkuosobowych minibusów,
- prywatnych samochodów służących jako taksówki,
- autostopu.
Pierwsze z wymienionych obsługują większość dużych dolin w rejonie Chorogu, będącego największą miejscowością Pamiru. Minibusy kursują również na trasie Chorog – Dżilandi – Aliczur – Murgab. Na przejechanie jej całej potrzeba około ośmiu godzin. Za przejechanie 100 kilometrowego odcinka zapłaciłem 6 dolarów, cena za całą trasę to kilkanaście dolarów.
Podróż dalej w głąb gór i do mniejszych wsi, wymaga zazwyczaj wynajęcia samochodu i wydatek rzędu kilkudziesięciu dolarów lub więcej. Miejscowi kierowcy szukający klientów gromadzą się zazwyczaj w okolicach bazarów lub na parkingach. Jeśli podróżujesz w grupie – może się to opłacić. W takim przypadku wystarczy po prostu spytać miejscowych o miejsce z którego odjeżdżają samochody lub poprosić o pomoc ludzi u których mieszkacie. Wynajęcie samochodu dla jednej osoby to, moim zdaniem, szaleństwo, choć zachodni turyści czasem to robią. Jeśli jesteś sam/sama, znacznie łatwiej będzie Ci wyjść na drogę i łapać samochody jadące w pożądanym kierunku.
Autostop w Pamirze działa bardzo dobrze pod jednym warunkiem: że coś w końcu nadjedzie! Kilka razy zdarzyło mi się siedzieć na poboczu drogi po 2-3 godziny, w zimnie i wietrze, wpatrując się melancholijnie w pusty horyzont. Frekwencja na PH nie jest duża i myślę, że szosa ta jeszcze przez stulecia nie doświadczy korków. Kiedy jednak zjawi się na horyzoncie upragniony samochód, wystarczy podnieść rękę. Prawie każdy z miejscowych chętnie podwiezie, w zamian za możliwość zarobienia kilkunastu – kilkudziesięciu somoni. Autostop w Pamirze zasadniczo jest płatny. Taki panuje tu zwyczaj i to wymusza wysoka cena paliwa w regionie. Gościnność miejscowych nie ma sobie jednak równych, nigdy więc nie wiadomo czy łapanie stopa nie zakończy się wizytą w czyimś domu lub jurcie i wieczorem spędzonym wraz z rodziną Twojego kierowcy!
Na PH udawało mi się jednak i to nie raz, łapać okazję za darmo. Jak? Dwie kategorie kierowców zazwyczaj nie chcą pieniędzy: Ujgurzy, przyjeżdżający tu chińskimi ciężarówkami oraz zachodni turyści (nie wiedzieć czemu najczęściej spotykałem Brytyjczyków), którzy jadąc wynajętymi przez siebie jeepami zazwyczaj nie domówią podrzucenia na krótkim odcinku. Obydwie możliwości wypróbowałem z powodzeniem. Ciężarówki Ujgurów polecam szczególnie, są one zresztą błogosławieństwem pamirskich autostopowiczów już od lat.
Rower
Codziennie, czy to jadąc, czy idąc pieszo, mijałem na Szosie Pamirskiej przynajmniej jednego rowerzystę. Zazwyczaj było ich więcej, czworo-pięcioro. W naszym hoteliku w Chorogu spało prawie dziesięciu. Po przejechaniu (i częściowo przejściu) PH stwierdzam jedno – gdybym miał powtórzyć tą drogę, to tylko rowerem! Jest szybszy niż pieszy, daje swobodę w wyborze trasy większą niż własny samochód i można zatrzymać się nim w każdym interesującym miejscu, czego nie daje nam wynajęta taksówka. O podróżach rowerowych nie mam, przynajmniej na razie, zbyt dużego doświadczenia, w sieci znajdziecie jednak sporo opowieści pisanych przez rowerzystów. Polecam opis przygód moich znajomych, Ani i Mateusza, jadących aktualnie z Turcji do Australii.
Jedzenie
Tu, moim zdaniem, zaczynają się niewielkie „schody”. Pamir to region ubogi w pożywienie, większość produktów, z wyjątkiem tych pozyskiwanych ze zwierząt, musi być sprowadzana. Powoduje to, że poza największymi osiedlami trudno znaleźć coś sensownego do jedzenia, a to co kupisz nie będzie zbyt urozmaicone.
Podstawowe produkty niezbędne w podróż: kasze, kluski, konserwy, chleb, słodycze, świeże i suszone owoce, herbatę, znaleźć można na bazarach w Chorogu oraz Murgab (ten drugi jest nieco gorzej zaopatrzony, ale wciąż OK). W obu tych miejscach znajdują się też restauracje, gdzie za 10 somoni zjesz dobry obiad. W małych wsiach po drodze można trafić na sklepy, ale ich asortyment ogranicza się często do ciastek na wagę, batoników i zupek chińskich oraz jakiś drobiazgów typu chińskie latarki kieszonkowe. Wzdłuż Szosy Pamirskiej co jakiś czas trafić jednak można na bary (zazwyczaj oznaczone rosyjskim napisem „stolowaja”). Dostaniesz tam kilka prostych potraw: lagman (kluski z warzywami i mięsem), plow (danie z ryżu), manty (rodzaj pierożków z mięsem), jakąś zupę i niewiele więcej.
Nigdzie natomiast nie ma produktów „górskich”. Orzeszki, zupy i sosy w proszku, puree ziemniaczane, kaszki itp. Jeśli planujesz dłuższy pobyt w Pamirze, musisz przywieźć je ze sobą. I tu drobna uwaga: najlepiej zaopatrzony bazarem jaki znalazłem w Centralnej Azji był jak na razie ten w Biszkeku. Zarówno bazar jak i sklepy w Osz, skąd zaczynałem moją tadżycką przygodę, miały uboższy asortyment. Rzeczy które wymieniłem przed chwilę (z wyjątkiem orzeszków, na szczęście!) były tam po prostu niedostępne. Generalnie pojęcie „sos w proszku” wydaje się w tej części świata nie istnieć. Podobnie nie znajdziesz tu górskiej żywności liofilizowanej, trzeba przywieźć ten artykuł z Polski. Bazary i sklepy w Duszanbe były zaopatrzone podobnie jak w Osz.
Woda
W dolinach Pamiru woda nigdy nie jest problemem, może jej jednak zabraknąć, jeśli podróżujesz przez wschodni płaskowyż w rejonie Murgab i Karakol. Jadąc lub idąc tamtędy, możesz nie znaleźć wody na odcinkach rzędu kilkunastu kilometrów, warto więc mieć jej zapas. W górskich dolinach wody nigdy nie brakuje. Tabletek do oczyszczania wody ani filtrów nie miałem i szczerze mówiąc nie widzę potrzeby ich zabierania. Piłem ją zawsze bez przegotowania, pilnując jedynie, by nabierać powyżej pastwisk i osiedli, i nigdy nie miałem problemów.
Paliwo
Na przydrożnych stacjach można kupić paliwo, ale jest ono niskiej jakości i prawie dwa razy droższe niż w nizinnej części kraju (1 litr – 1,5 dolara). Jeśli używasz kuchenki benzynowej prawdopodobnie będziesz musiał co jakiś czas czyścic głowicę z brudów, jakie nazbierają się w czasie gotowania. Gaz do kuchenek turystycznych można kupić w dwóch miastach (patrz: Sprzęt i części).
Pieniądze
Ostatni bankomat na Szosie Pamirskiej od strony kirgiskiej to Osz (jest ich tu kilka), od strony tadżyckiej to Chorog (trzy bankomaty). W Pamirze dolary i euro wymienisz w Chorogu i Murgab. Nie spotkałem się z możliwością płacenia inną walutą niż lokalna.
Sprzęt i części
Cały sprzęt górski musisz przywieźć ze sobą. Jedyny sensowny sklep turystyczny jaki znalazłem w całej Azji Centralnej to Red Fox w Biszkeku (ul. Sowiet 65). Ten w Almaty był przeznaczony raczej dla myśliwych i wędkarzy, posiadał jednak podstawowy sprzęt i paliwo (ul. Seifullin 534). W Osz lub Duszanbe nie ma żadnego, w tadżyckiej stolicy można jednak kupić kartusze z gazem (ul. Rudaki 133).
Uzupełnienie z listopada 2012: części zamienne do rowerów w Azji Centralnej są dostępne. Szukajcie sekcji z częściami rowerowymi na bazarze w Osz a także sklepów z artykułami metalowymi w Chorogu.
Co zabrać ze sobą? Jeśli wybierasz się w Pamir na treking lub w podróż rowerem pewnie masz doświadczenie z wcześniejszych wyjazdów. Od siebie dodam tylko jedno spostrzeżenie, być może kontrowersyjne: podczas dwutygodniowego pobytu w górach ani razu nie potrzebowałem namiotu i zaryzykuję twierdzenie, że na względnie suchym i wysokim płaskowyżu pamirskim nawet na wiele dni można się spokojnie obejść bez niego, wędrując tylko ze śpiworem i płachtą biwakową. Latem deszcz jest tu rzadkością, ciepły śpiwór (do ok. -5 st. C) wystarczy by przetrwać noc na 4000 m, a gościnność miejscowych z pewnością spowoduje, że przynajmniej raz zdarzy Ci się nocować w jurcie bądź kamiennym szałasie pasterzy.
Zakaterowanie
Wzdłuż głównej drogi co jakiś czas dostrzeżesz dom, na murze którego wielkimi literami nabazgrał ktoś „HOMESTAY”. Gospodarze chętnie przenocują turystę, uczciwa cena noclegu to 10-15 dolarów (posiłki w cenie). W Chorogu polecam „Pamir Lodge” prowadzony przez rodzinę Sajida. Nie lubię rekomendować tego samego co przewodniki, ale to miejsce zdecydowanie jest tego warte! Jeśli podróżujesz z małym budżetem możesz powiedzieć, że chcesz spać na tarasie – cena za noc to 5 dolarów.
Hotele i „homestay’e” w Duszanbe są drogie i często nie warte swojej ceny, jak zwykle w krajach postsowieckich. Polecam jednak znakomitą turbazę blisko centrum stolicy: ul. Nissor Muhammed (d. Czechowa) 13, naprzeciwko bazaru. Przewodniki o niej milczą, gości jest więc niewielu, głównie rosyjscy alpiniści. Łazienka odstrasza, ale za noc w blaszanym domku zapłacisz 5 dolarów, a za rozbicie namiotu tylko 2! Warto zapoznać się z żyjącym tam właścicielem szkoły górskiej, jest skarbnicą wiedzy i opowieści.
Couchsurfing w Duszanbe działa słabo, w Osz nie działa w ogóle.
Internet
Kilka kafejek znajdziesz w Chorogu, najlepsze połączenie oferuje chyba ta na 1. pietrze Domu Młodzieży. 1 godzina to 3-4 somoni. W Murgab internet znajdziesz w biurze organizacji ACTED na wschodnim krańcu miasta (duży dom w kształcie jurty), ale połączenie jest tam tak drogie i wolne, że nie warto na nie liczyć. Poza tymi miejscami sieci brak. W Osz lub Duszanbe rozsądnej prędkości internet znajdziesz bez problemu.
Mapy
W Duszanbe i Chorogu można znaleźć mapy Pamiru. Nadają się do nawigowania na drogach, ale na górskie wędrówki mogą być zbyt mało szczegółowe. Problem nawigacji rozwiązałem prosto: ściągnąłem z sieci 15 sowieckich map topograficznych, podbiłem kontrast i wydrukowałem. Koszt – mniej niż złotówka za egzemplarz. Kiedy przestały mi być potrzebne wyrzucałem je lub oddawałem innym. Choć od ich narysowania przez sowieckich kartografów minęło ponad 30 lat, przebieg dróg i ścieżek w górach zgadza się w 99% ze stanem współczesnym, a dokładność jest bardzo duża. Arkusze obejmujące cały Tadżykistan znajdziesz na tej stronie. Na mapach nie ma skali liniowej, co po wydrukowaniu może dezorientować: nie wiadomo jak liczyć odległości na mapie! Zasada jest prosta: jeden kwadrat na mapie ma bok 4100 metrów.
Język
Tadżycki to język mniej więcej tożsamy z perskim, z domieszką słów rosyjskich i kirgiskich. Jeśli nie jest on Twoją mocną stroną, nie przejmuj się! Wystarczy podstawowa znajomość rosyjskiego, którym włada tu niemal każdy. A jeśli nie znasz także rosyjskiego – także się nie przejmuj. Język gestów i uśmiech potrafią zdziałać cuda.
W Chorogu, rzecz zaskakująca, sporo osób zna angielski. Nawet małe dzieci pozdrawiały mnie krzycząc „Selloł!” (co pewnie jest połączeniem „Hello” i „Salam”). Po angielsku mówiły też handlarki na bazarze. Nie wiem czym to tłumaczyć, ale chyba obecnością uniwersytetu w mieście.
Medycyna
W Pamirze, pomimo picia surowej wody, nie dopadło mnie żadne zatrucie. Pokonały mnie dopiero arbuzy i melony z nizin. Ale na wypadek gdyby nie posłużył Ci kumys gościnnych Kirgizów z którymi przegadałeś cały wieczór w jurcie, miej ze sobą odpowiednie środki.
Dwa zagrożenia jakie wiążą się z przebywaniem w wysokich górach to oparzenia słoneczne i choroba wysokościowa. Rada na pierwsze jest prosta: krem i ubranie zakrywające ciało. Spacerując uliczkami Karakol łatwo zapomnieć, że jesteś na wysokości najwyższych szczytów Europy, dlatego długie spodnie i długi rękaw to podstawa, a do tego warstwa kremu na twarz.
Ta sama wysokość może sprawić, że poczujesz się źle pokonując przełęcze PH. Rada jest jedna i tylko jedna: aklimatyzacja. Widziałem na drodze turystów, sunących wygodnymi dżipami, a mimo to mających problemy z oddychaniem i biorących środki na ból głowy. Taką cenę płaci każdy, kto zechce „zaliczyć” Szosę Pamirską na szybko. Poświęć chwilę na przyzwyczajenie się do wysokości w dolinach, zrób kilka wycieczek w góry, a dopiero potem próbuj swoich sił na 5 tysiącach metrów. W wysokie góry można iść szybko, ale przyjemność z tego żadna.
Bezpieczeństwo
Pomimo walk jakie zaskoczyły mnie w Chorogu mogę śmiało napisać, że Pamir jest rejonem bezpiecznym. Nawet sąsiedztwo Afganistanu i polityczne gierki wewnątrz kraju nie zmieniają tego stanu. Gościnność Pamirczyków jest wielka i nie ma mowy o kradzieżach czy napadach na turystów. W góry te nie dotarły tez żadne radykalne ruchy polityczne czy religijne.
Plagą w Tadżykistanie są kiepsko opłacani milicjanci i pilnujący granic żołnierze, mający skłonność do wymuszania łapówek. Nie można się ich pozbyć. Jedyna rada to mieć wszystkie papiery w porządku oraz uparcie trwać przy swoich racjach. Jeśli nie potrzebujesz przepustki do jakiejś doliny czy drogi przygranicznej – to nie! Wręczanie nawet małych kwot przyzwyczaja mundurowych do faktu, że od turystów można wyciągać kasę i to w dużych ilościach. Nie spotkałem się z tym osobiście, słyszałem jednak o wymuszaniu na cudzoziemcach kwot rzędu 50 dolarów za posiadanie „złej wizy” i tym podobne bzdury. Na szczęście nie zdarza się to nagminnie.
Niekiedy możesz usłyszeć, od Tadżyków z nizin, że Pamir to niebezpieczne miejsce. Większość mówiących tak ludzi nigdy w Pamirze nie była. Powodem takiego nastawienia jest antagonizm, obecny od lat między ludźmi z nizin i Pamirczykami. Ma on swoje źródło w wojnie domowej sprzed 20 lat, kiedy te dwie grupy walczyły ze sobą. Mieszkańcy gór mówią dodatkowo innymi językami oraz wyznają inny odłam islamu (są ismailitami), co pogłębia nieufność ludzi ze stolicy.
Gościnność
W drodze przez Azję Centralną zdarzyło mi się trafiać do domostw Tadżyków i Kirgizów. Jeśli odwiedzisz tą część świata jestem pewien, że prędzej czy później również przydarzy Ci się to samo. Ludzie którzy zapraszali mnie do siebie byli często dość biedni, zastanawiałem się więc jak odwdzięczyć się im za gościnę będąc jednocześnie uprzejmym.
Niektórzy radzą, by po nocy spędzonej w pamirskim domu zostawić niewielką sumę pieniędzy gospodarzom. Co do mnie – nie lubię takiego rozwiązania, gdyż może ona zmienić relację „gość – gospodarz” w „klient – sprzedawca”. Ludzie przyzwyczajeni do otrzymywania wynagrodzenia z gościnę niekiedy swoją gościnność tracą. Z drugiej strony Pamir jest miejscem, w którym pożywienia nigdy nie było za wiele, a przybywający znienacka gość może oznaczać późniejsze kłopoty w wyżywieniu rodziny u której przebywał.
Kwestia wręczania pieniędzy jest dość delikatna. Nie mam na to jednoznacznej odpowiedzi. Co do mnie nigdy nie proponowałem, w Kirgistanie ani Tadżykistanie, pieniędzy osobom które mnie gościły. Zawsze starałem się jednak wybadać czy moja obecność nie stanie się dla nich problemem, czy nie zabiorę im miejsca lub nie uszczuplę ich zapasów jedzenia. Jeśli natomiast mogłem, dzieliłem się też jedzeniem które sam niosłem. Ten sposób wydaje mi się równie sensowny jak wręczanie pieniędzy, a nie wprawia nikogo z obecnych w zakłopotanie. Idąc w góry zawsze mam przy sobie jakieś orzechy, suszone morele, daktyle lub inny suchy prowiant i ofiaruję go gospodarzom lub ich dzieciom. W jurcie stojącej daleko na górskim pustkowiu takie rzeczy pojawiają się rzadko i będą nie tylko miłym gestem, ale i urozmaiceniem ubogiej, pasterskiej diety.
Jeśli podróżujesz w większej grupie (3 osoby i więcej) wynagrodzenie jakoś Waszych gospodarzy staje się nieodzowne. Mogą to być pieniądze, może być też jedzenie, zależy to od was i Waszego wyczucia sytuacji. Ludzie Pamiru są bardzo gościnni, ale za żadną cenę nie można tej gościnności nadużywać.