Zastanawiałeś się kiedyś jakby to było zamieszkać w tropikach? Zostawić szare polskie przedwiośnia, chłodny Bałtyk i zimowe roztopy (choć są tacy którzy je lubią, choćby niżej podpisany!), i przenieść się do ciepłego kraju, gdzie słońce grzeje zawsze? Leniuchować na plaży lub nurkować, nie martwiąc się przy tym o pracę? Jeśli nie – to nie czytaj tego wpisu :) Ale jeśli podobny pomysł przyszedł Ci kiedyś do głowy, możesz to osiągnąć. Sekret jest prosty i korzystają z niego tysiące.
W grudniu, kiedy naszym domem było jeszcze małe mieszkanie Michela w malezyjskim Georgetown [LINK], gościliśmy często w lokalnej jadłodajni. W Polsce powiedzielibyśmy o niej pewnie „osiedlowy bar”. Miejsce wciśnięte było w parter bloku mieszkalnego, a prowadzili je malajscy Chińczycy, serwujący proste i tanie dania z ryżem i tofu w rolach głównych. Nieważne jak długo gościsz w Malezji ani gdzie mieszkasz – jedzenie uliczne jest tu tak tanie, że przyrządzanie go w domu zwyczajnie się nie opłaca. W kuchni naszego pedantycznego gospodarza obowiązywał zakaz gotowania, ale właściwie niepotrzebnie. Ryż z warzywami i tofu wcinaliśmy rano, w południe i wieczorem. Cena porcji to półtora dolara, nic więc dziwnego, że miejsce cieszyło się powodzeniem.
Pewnego ranka, gdy dziobaliśmy widelcami nasze tradycyjne dania, zastanawiając się co zrobić z rozpoczętym dniem, usiadł obok nas na oko 60-letni Brytyjczyk. Zachęcony widokiem europejskich twarzy zaczął opowiadać o życiu w Malezji i ludziach którzy, podobnie jak on, postanowili jesień swojego życia spędzić w tym kraju. Gdy to mówił nadstawiliśmy baczniej uszu. Jak to możliwe, aby przeciętny mieszkaniec Wysp mógł pozwolić sobie na opuszczenie swojego domu i spędzanie sześciu miesięcy w roku w Malezji? Nie mając dużego majątku, oszczędności, przynoszącej dochód firmy? Wysłuchaliśmy go uważnie. Potem sami rozejrzeliśmy się dokoła. I wiecie co? To żadna tajemnica – wystarczy tylko chcieć!
Aby znaleźć dom w Malezji nie trzeba kupować willi – nikt z nas nie jest gwiazdą filmową z szeregiem zer na koncie. Północne wybrzeże Georgetown pełne jest jednak wieżowców, w których znaleźć można niewielkie mieszkania z widokiem na Zatokę Andamańską. Aby je wynająć nie musisz być obywatelem Malezji. Co więcej – nie potrzebujesz w ogóle prawa pobytu w tym kraju! Wystarczy, że znajdziesz miejscowego, który właśnie poszukuje lokatora i ustalisz cenę. Mieszkanie wynająć możesz na kilka miesięcy lub na stałe. Poznany przez nas Brytyjczyk spędza w Georgetown pół roku. Przez drugie pół jego lokal stoi pusty, jednak wtedy czynsz jest niższy o połowę. W czynsz wliczony jest basen dla mieszkańców.
Podobne miejsca znaleźć można w Tajlandii. Ulice Phuket pełne są ogłoszeń o pokojach czy apartamentach na wynajem. Pamiętasz wszechobecne w naszych górach tabliczki „ZIMMER FREI”? To coś bardzo podobnego. Tu jednak rozmowa z właścicielem zaczyna się najczęściej od jednego miesiąca. Niepotrzebna jest pomoc agencji czy prawnika – wystarczy, że wynajmiesz skuter i ruszysz przed siebie. Po drodze zasięgaj języka i porównuj miejsca. Dzień spędzony na poszukiwaniach zakończysz z przynajmniej kilkoma ofertami. Jeśli nie jesteś wybredny i masz odrobinę szczęścia, wyruszywszy rano na poszukiwania, wieczorem będziesz otwierał wino w pokoju lub mieszkaniu, które właśnie wynająłeś na najbliższe pół roku. Czy coś takiego możliwe jest u nas?
W Tajlandii na drodze do szczęścia może stanąć nam drobna formalność: wiza. Ważność tego dokumentu jest zawsze skończona. O wizach tajskich pisaliśmy niedawno – jeśli uda Ci się zdobyć wizę tajską typu „non-immigrant”, możesz przez kolejny rok nie martwic się o nic. Jeśli nie – pozostaje wiza turystyczna ważna na rok, dzięki której połowę tego czasu będziesz mógł spędzić w swoim nowym domu.
Dużo lepszym miejscem do zamieszkania jest jednak Malezja. Na wjeździe do tego kraju dostajesz 90-dniową, darmową wizę. Co więcej, nie żadnego ograniczenia ilości wjazdów! W takim np. Nepalu spędzisz nie więcej niż 150 dni w roku. W Malezji możesz siedzieć bez przerwy. Kiedy Twoja wiza się skończy, wsiądź w pociąg i zrób sobie krótki wypad do Tajlandii bądź Singapuru. W obydwu przypadkach otrzymasz darmowe wizy, spędzisz tam noc, a nazajutrz pojawisz się ponownie na granicy, gdzie malajski celnik wbije Ci do paszportu kolejną, 90-dniową wizę. Trzy miesiące później wsiadasz w pociąg, na jeden dzień ponownie jedziesz do Tajlandii lub Singapuru i tak dalej… Wydaje się zbyt proste, aby było prawdziwe? Cóż, tysiące przybyszów z Zachodu to najlepszy dowód, że to działa.
Ostatni z krajów, gdzie wielomiesięczny pobyt jest możliwy, to być może najbardziej niezwykłe miejsce. Jest nim Kambodża. Najbiedniejsze z państw Azji Południowo-Wschodniej jest również najtańszym. Godna polecenia, jeśli lubisz regiony położone dalej od uczęszczanych miejsc. Tu zatrzymanie się na dłużej jest możliwe dzięki wizie biznesowej którą otrzymuje się bezpośrednio na granicy. Zazwyczaj na 3 miesiące, ale jeśli dopisze Ci szczęście – nawet na rok. Raz otrzymaną, można przedłużać dowolną ilość razy! Tu nie musisz nawet opuszczać kraju i bawić się w kłopotliwe „visa-run”. Wizyta w biurze imigracyjnym raczej nie będzie kosztować Cię wiele czasu.
Czytając to, możesz zacząć powątpiewać. Przecież przeciętnego Kowalskiego z trudem stać na bilet lotniczy do Bangkoku czy Kuala Lumpur, o wynajmowaniu mieszkania nie wspominając! Ile trzeba zarabiać i jaką pracę znaleźć na miejscu, aby zrealizować taki plan? Odpowiedź jest prosta: nic.
Wynajęcie niewielkiego mieszkania w Malezji (powiedzmy 30-35 m kw.) to kwota, na polskie standardy, niska. Co miesiąc wystarczy zaledwie 600 ringgitów (200 dolarów), by cieszyć się własnymi czterema kątami za oceanem. Drugim kosztem jest oczywiście jedzenie. Jeśli pozostaniesz przy jedzeniu jakie my sami preferujemy (osiedlowe jadłodajnie, uliczne bary), uda Ci się dobrze zjeść za mniej niż 20 ringgitów dziennie. Dwie osoby mieszkające pod jednym dachem dość wygodnie spędzą resztę życia pod palmami za około 1800 złotych miesięcznie. Naturalnie trudno zamknąć się w tej kwocie podróżując często po kraju, nurkując co tydzień na rafach czy zapisując się na kurs paralotniarski. Nie trzeba jednak majątku, by swój pobyt w tej części świata uczynić pasjonującym. Jeśli nie przeraża Cie niski standard życia lub preferujesz miejsca mniej turystyczne, Kambodża będzie znakomitym wyborem. Koszty życia będą tam prawdopodobnie jeszcze niższe.
CZY TO DUŻO?
Zanim odpowiesz na to pytanie zastanów się, ile wynoszą Twoje wydatki w Polsce? Ile kosztuje Cię czynsz? Jedzenie? Samochód? Internet? Wszystkie te drobiazgi które sprawiają, że chociaż pracujesz na etacie, jakimś trafem nigdy nie możesz odłożyć na upragnione wakacje? Czy te udogodnienia są Ci naprawdę potrzebne? Czy byłbyś w stanie odłożyć to wszystko na bok, by móc zamieszkać na drugim końcu świata? Jeśli tak – doga wolna. Masz przynajmniej trzy możliwości.
Najprostszym sposobem na sfinansowanie takiego marzenia jest wynajęcie komuś Twojego mieszkania w Polsce. Kwota którą otrzymasz pokryje większą część lub nawet całość wydatków, jakie będziesz ponosić w swoim nowym domu. Jeśli jest Was dwoje i dysponujecie dwoma mieszkaniami, właściwie nie musicie martwić się o nic – dwa czynsze po, powiedzmy, 1200 złotych każdy, to kapitał zupełnie wystarczający.
Drugim rozwiązaniem jest praca zdalna, przez internet. Idealnymi zawodami do tego celu są tłumacz i projektant stron WWW. Kontakt z klientami, zawieranie umów i wykonanie zleceń wymagają tylko laptopa z przyzwoitym łączem. Moją pierwszą stronę oraz kilka późniejszych poprawek do niej, wykonała projektant, którego nigdy nie widziałem na oczy. W dzisiejszych czasach to już nic niezwykłego.
Ostatnia możliwość to podjęcie pracy na miejscu. O tym także wspomnieliśmy przy okazji wiz. Wydaje się, że zawodami najczęściej obieranymi przez cudzoziemców w tej części świata, są: nauczyciel, agent nieruchomości lub właściciel hotelu/restauracji. To ostatnie może przyprawiać o ból głowy jeśli weźmie się pod uwagę biurokrację, ale nie jest niemożliwe. Spotkany przez nas Brytyjczyk dorabiał w okresie przedświątecznym śpiewaniem kolęd na przyjęciach hotelowych. Tak naprawdę ogranicza Cię jedynie Twoja wyobraźnia.
Opisane trzy sposoby zarabiania możesz, rzecz jasna, połączyć. Pieniądze jakie zarobi dla Ciebie wynajęte mieszkanie będą Twoim źródłem utrzymania, a dodatkowa działalność zasponsoruje Ci kurs nurkowy na pobliskiej rafie.
I życie staje się piękniejsze!
My sami ostatnio zamieszkaliśmy w Tajlandii, we własnym, piętrowym domu z widokiem na ocean. Ale to wszystko na trochę innych zasadach. O tym – w następnej opowieści.