Geoblog.pl    shangrila    Podróże    Droga do Shangri-la    Wietnam – galeria plakatu propagandowego
Zwiń mapę
2011
10
paź

Wietnam – galeria plakatu propagandowego

 
Wietnam
Wietnam, Ho Chi Minh City
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 27918 km
 
Nasze ostatnie dni pobytu w Wietnamie nie były jakieś zjawiskowe. Uznaliśmy więc, że nie ma co dokładnie rozpisywać się o tym, co się działo. Możemy tylko wspomnieć, że dojechaliśmy do Sajgonu, który nie powalił nas na kolana. Na całe szczęście nie zatrzymaliśmy przy głównej ulicy „backpackerskiej” Pham Ngu Lao, bo chyba byśmy ześwirowali po pierwszych dwudziestu minutach. Hałas panuje tam potworny i licho wie co każe setkom turystów wybierać hotele położone przy jednej z najruchliwszych arterii miasta. Ilość nagabujących każdego przybysza sprzedawców też doprowadza do szału i nie pomaga przypominanie sobie, że jesteśmy w biednym kraju. Na szczęście wystarczyło odejść kilkaset metrów dalej, by przy zakamarkach ulicy Co Giang znaleźć cichy hotelik (Ngoc Son – polecamy!), a białej twarzy prawie nie uświadczyć. Sama ulica jest też ciekawa. Rano cała zapełnia się targiem głównie warzywnym, tworząc idealny kadr do zdjęć sam w sobie! A turystów tu jak na lekarstwo. Nikt więc nie napastuje, by np. nabyć kolejną parę podrabianych okularów Ray Ban.

Z Sajgonu zrobiliśmy krótki wyskok na południe, niestety autobusem (już dla własnego spokoju nie będziemy pisać, ile się musieliśmy naszarpać), żeby zobaczyć, co delta Mekongu ma ciekawego do zaoferowania. Dla nas właściwie nic… W miejscowości My Tho pływanie po rzece oznacza również wycieczkę do fabryki cukierków oraz „kup, kup, kup” i odwiedzenie farmy miodu, gdzie ogląda się, uwaga!, jeden ul. A potem „kup, kup, kup”. Wiemy to, bo świeżą relację zdał nam pewien Kanadyjczyk. Na własnej skórze już nie chcieliśmy się o tym przekonywać. Łukaszowi zależało na zobaczeniu pływających targowisk, z jakich słynie delta, ale bez podpinania się pod zorganizowaną wycieczkę nie mieliśmy co o tym myśleć. Może innym razem. Szczęścia szukaliśmy też w Ben Tre, ale tutaj tak mało ludzi dociera, że ceny za łódź jak z księżyca… Tym bardziej, że ze względu na silny nurt musi to być łódź motorowa. Ale Ben Tre samo w sobie było miłe i bardzo relaksujące. Tutaj w końcu wypiliśmy sok z zielonego kokosa :)

Potem znów wróciliśmy do Sajgonu, do cichego hoteliku, skąd następnego dnia autobusem do Kambodży!

Dość mieszane są nasze uczucia co do wizyty w Wietnamie i samego kraju. Po wjeździe z Chin od razu nam się tu bardzo spodobało. Jednak im dalej przemieszaliśmy się na południe, tym bardziej nasz zapał malał. Zgodnie stwierdziliśmy, że widokowo nie było tutaj dosłownie nic, co by sprawiło, że musielibyśmy zbierać z ziemi nasze opadłe szczęki. Nie ma tu drugiego Tybetu, Łuku Shiptona, Przełęczy Francuzów, brak tu wysadzanych kryształami meczetów. Świadomie ominęliśmy ostro reklamowaną zatokę Halong Bay – być może ona by nas nas powaliła na kolana… Miejsca, które odwiedziliśmy owszem, były ładne, niektóre nawet bardzo, ale nie aż tak byśmy z czystym sercem chcieli komuś to miejsce polecić na jedyny urlop w roku. Było, jeśli można tak rzec, „poprawnie”. Mimo wszystko nie żałujemy, że się zdecydowaliśmy tutaj przyjechać, wiemy jednak, że nie chcielibyśmy już do niego wracać.

O tym, że rzeczywistość tego kraju nie jest łatwa, można się przekonać już pierwszego dnia pobytu. Żyjąc w kraju socjalistycznym (z nazwy) o kapitalistycznych ciągotach, musisz mocno się gimnastykować, aby przeżyć. Pensja niewykwalifikowanego robotnika to około dwóch dolarów. Lekarz oficjalnie zarabia pięć. Jeśli więc obydwaj mają jakoś przeżyć, ten pierwszy musi kraść cement z budowy, a drugi brać pieniądze od pacjentów. Łapówki, wymuszenia i pobieranie haraczu są tu na porządku dziennym, a każdy mający jakiś biznes musi dotować lokalnych urzędników i policję,w przeciwnym razie może od razu zamknąć działalność.

Kiedy słyszy się takie słowa dużo łatwiej zrozumieć kontrast jakiego ofiarą padliśmy w tym kraju. Z jednej strony spotkania z przemiłymi ludźmi i uśmiechy na ich twarzach. Z drugiej – wielokrotne próby wyszarpnięcia od nas dodatkowych kilku dolarów. Bo przecież „biały” zawsze zapłaci. Mieliśmy czasem wrażenie, że otaczający nas ludzie oszustwo mają we krwi, ale powiedzieć tak o każdym byłoby niesprawiedliwością. Nie zmienia to jednak faktu, że kilka ostrych zatargów przez jakie przeszliśmy, odebrały nam wiele przyjemności z dalszej podróży tutaj.

Przyjeżdżając do Wietnamu warto pamiętać o jednym: życie tutaj to nie bułka z masłem, choć sielskie obrazki z plaż i kurortów nad Morzem Południowochińskim wskazują co innego. Rzeczy dla nas zabawne, dla Wietnamczyków już takie nie są. Takie też są zdjęcia wietnamskiego plakatu propagandowego, które zrobiliśmy na poboczach tutejszych dróg. Jednych mogą rozbawić, innym być może przypomną polską historię. Dla nas pozostają ironicznym odbiciem tutejszej rzeczywistości. Patrząc na nie chcemy mieć w głowie, że to właśnie z tego Wietnamu uciekali, bo często naprawdę uciekali ci, którzy prowadzą małe bary w naszych miastach.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
! Możliwość dodawania komentarzy do tej podróży została wyłączona przez właściciela profilu
zula
zula - 2011-10-19 21:13
a to ci ciekawostki ...z piramidą zdrowych produktów na czele !
 
shangrila
shangrila - 2011-10-19 21:18
Próbowaliśmy nawet tłumaczyć niektóre za pomocą serwisu Googla i wyszły naprawdę dziwnie rzeczy. Coś o wielkiej ideii marksizmu-leninizmu. Dla nas to bzdury, a dla nich - chleb powszedni. Nie wiadomo czy się śmiać czy załamać ręce.
 
 
shangrila
Oli i Łukasza podróż wokół Azji
zwiedzili 13% świata (26 państw)
Zasoby: 179 wpisów179 371 komentarzy371 1073 zdjęcia1073 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
25.09.2010 - 30.01.2013