Od kiedy podróżuję sam nie mogę oprzeć się jednemu wrażeniu: jeśli jesteś facetem i samotnie podróżujesz przez Azję Centralną, temat współżycia z kobietami prędzej czy później dotknie cię w czasie rozmowy. Mniej lub bardziej zawoalowany, czasem jako zadane wprost pytanie, dwuznaczny żart, propozycja. Przez ostatnie cztery miesiące zadaję sobie nawet pytanie: czy sprawia to fakt, że jestem sam i łatwiej ze mną o tym pogadać? A może tutejsi mężczyźni mają w sobie jakiś silniejszy popęd który muszą uwolnić?
Jeśli mierzi Cię ten temat od razu mówię, że pikantnych szczegółów nie będzie. Cenzury jednak także nie, czytając te wynurzenia możesz więc tu i ówdzie poczuć niesmak.
Ten pierwszy raz, gdy temat małżeństwa i współżycia seksualnego został poruszony, opisałem przy okazji pobytu w Kazachstanie. Przypadkowe spotkanie kilku świętujących znajomych, wspólne piwo w górach gdzieś nad Almaty i hasło rzucone ze strony młodego Kazacha: idziemy na panienki. Z propozycją tą kontrastował widok obrączki ślubnej na jego palcu. Na pytanie czy nie ma żony usłyszałem, że żona siedzi w domu, a tu jest zabawa, tu są koledzy i tego wieczoru wspólnie pójdą w tango. Ostatecznie skończyło się na niczym, wiedziałem jednak co oznaczałoby spełnienie takiej obietnicy: obskurny pokój w hotelu, dziewczyna zgarnięta z ulicy lub, co bardziej prawdopodobne, na telefon i wspólny seks za równowartość 50 dolarów. A potem blady świt i powrót do rodzinnego domu, kochającej żony oraz małego dziecka.
Wtedy pomyślałem, że to pojedynczy przypadek. Jednak już dwa tygodnie później szwendałem się po stolicy Kirgistanu, Biszkeku, w towarzystwie Kalena. Poznaliśmy się tego dnia na bazarze i przez cały dzień rozmawialiśmy o tym, jak żyje się i pracuje w jego kraju. Wieczorem podjął się znaleźć dla mnie kwaterę w mieście. Przez chwile przekonywał, że kilkanaście dolarów za dobę wystarczy, abym miał małe mieszkanie tylko dla siebie. Nie potrzebowałem aż tyle, on jednak argumentował dalej: mając własną kwaterę mógłbym zaprosić tam kogo bym chciał.
- Lukas, podróżujesz sam. Nie potrzebujesz dziewczyny? – zapytał w pewnej chwili prosto z mostu. Po chwili załapałem o co chodzi. Nie, mój nowy znajomy nie był alfonsem. Po prostu pomyślał, że mogę być w potrzebie, ja – także mężczyzna, w dodatku samotny w obcym kraju. Ot, taka koleżeńska pomoc. Dopiero później dowiedziałem się, że w każdej ze stolic Centralnej Azji pracuje nawet po kilka tysięcy prostytutek. Najwięcej w Taszkencie, bo największy. Często są to kobiety porzucone przez mężów, bezrobotne, nie mające innej możliwości zarabiania.
Po co Kirgizom, Kazachom czy Uzbekom prostytutki skoro mają własne żony? Odniosłem wrażenie że z usług seksualnych korzystają tu dwie kategorie mężczyzn. Pierwsza to młodzi, chcący się zabawić, przy okazji zdobywając nowe doświadczenia. Druga to wyjeżdżający z domu w interesach. Najwięcej propozycji dostawałem od tych pierwszych. Tak było na przykład w północnym Kirgistanie, nad brzegiem jeziora Issyk-kul, gdzie grupa młodzieńców zaprosiła mnie na imprezę na placu budowy. Z obiecanego pijaństwa i dziewczyn wyszło ostatecznie tylko pijaństwo, jestem jednak pewien, że gdybym się przypomniał, „koledzy” znaleźliby dla mnie odpowiednią „towarzyszkę”.
Zaskoczeniem był dla mnie ostatni dzień w tym kraju. Gdy po prawie dwóch miesiącach opuszczałem gościnną ziemię kirgiską, zatrzymałem się w przygranicznej wiosce. Termin wjazdu podany na wizie do Uzbekistanu wypadał dopiero nazajutrz, przygarnął mnie jednak młody Uzbek, Sohud. Mieszkał biednie, na skraju wsi, w niewielkim domu nie miał prawie żadnych sprzętów. Po obejściu krzątała się żona, także Uzbeczka. Po kolacji, tradycyjnie zjedzonej tylko w męskim gronie, kobieta wyszła gdzieś z domu, młody mąż spytał zaś prosto z mostu czy nie mam ochoty wyjść z nim wieczorem i zabawić się. „Połazimy, pójdziemy na dziewczyny”. Tu nikt nie używa słowa prostytutka czy jakiegoś innego, gorszego. Propozycja rzucona w oczy, bez skrępowania. I do tego znajomy już gest: lewa dłoń zwinięta w pięść, prawa uderzająca ją tak, jakby mój rozmówca odbijał korek w butelki. Wymówiłem się zmęczeniem i bólem brzucha, więc Sohud zostawił mnie na dwie godziny. Gdy wrócił nie pytałem gdzie był i co robił. Czy zahaczył o dom jakiejś frywolnej mieszkanki przedmieść? Wolałem nie drążyć tematu.
Mój największy szok to jednak scena w Tadżykistanie.
Późnym wieczorem przyjechałem do miasta na północy kraju, gdzie znalazłem tani pokój w wielkim hotelu. Typowy postsowiecki moloch na kilkanaście pięter, z niedomykającymi się oknami, cieknącą spłuczką w łazience i drzwiami, które można było otworzyć jednym kopnięciem. Na każdym piętrze pracowała dyżurna. Taka kobieta odpowiada za czystość i porządek na swoim poziomie, sprawdza pokoje, a gdy potrzeba wymieni przepaloną żarówkę lub zrobi herbaty. Ta z mojego piętra wzięła mnie, jako cudzoziemca, pod swoje skrzydła. Gdy tylko pojawiałem się na korytarzu dopytywała się po kilka razy czy niczego mi nie potrzeba, czy nie chcę na przykład kawy. Pierwszego wieczoru, gdy wyszedłem z łazienki, wypatrzyła mnie na korytarzu i zadała to samo pytanie.
- Nie, nic nie trzeba – odpowiedziałem.
- A może chcesz się trochę zrelaksować po podróży? Może chcesz masażystkę?
Cóż, po dwóch dniach podróży przez górskie serpentyny w kabinach ciężarówek, masaż byłby mile widziany. Propozycja brzmiała kusząco. Szybko jednak odgadłem co to oznacza. Wymówiłem się jakoś i czym prędzej zatrzasnąłem drzwi.
Drugiego ranka przyszła do mnie. Ogarnęła wzrokiem pokój, otworzyła okna by wpuścić trochę upalnego powietrza i już bez żadnych ceregieli zapytała.
- Sam jeździsz. Nie trzeba ci dziewczyny?
Zamurowało mnie. I to nie dlatego, że propozycja była tak bezpośrednia. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim pytaniem od kobiety. I to w kraju bardziej konserwatywnym niż Europa.
- Na pewno nie trzeba dziewczyny? W Tadżykistanie krasiwych dziewuszek mnoga. Może zaprosić Ci jakąś ładną, fajną? Pojebat’ nie chotysz? – zapytała znienacka. Z palca wskazującego i kciuka jednej dłoni zrobiła kółko i kilka razy przesunęła przez nie palec wskazujący drugiej. Teraz mnie ścięło zupełnie. Kurewska sugestia przedstawiona kurewsko dosadnie – wybaczcie, ale nie znajduję słów by opisać inaczej moje odczucia w tamtej sekundzie.
- Jakby co, powiedz – usłyszałem jeszcze zanim wyszła z pokoju, błyskając złotym siekaczem w szerokim uśmiechu. Szybko zamknąłem za nią drzwi, naparłem całym ciałem i przekręciłem klucz. Mogłem odetchnąć.
Na całym świecie tanie hotele są miejscami schadzek, nie spodziewałem się jednak, że ich aranżowaniem mogą zajmować się pracownicy. Tymczasem w Azji Centralnej zdarza się, że samotni goście otrzymują do swoich pokojów telefony od zainteresowanych prostytutek. Szukające zarobku dziewczyny pukają też nocami do ich pokojów. Nie wyszukują ich przez przypadek, ktoś pracujący w recepcji wskazuje im gdzie zatrzymał się samotny mężczyzna, potencjalnie szukający towarzystwa. Dyżurna z tadżyckiego hotelu ma prawdopodobnie znajome prostytutki, po które dzwoni gdy ktoś o to poprosi. Potem dostaje procent od usługi. Kobiety takie jak ona nazywane są tu „Mama Roza”.
Przyzwyczaiłem się, że połowa rozmów w męskim gronie musi, prędzej czy później, zejść na ten temat. Najbardziej śmiali pytają o życie intymne wprost, pewien Uzbek był ciekawy czy my, w Europie, sypiamy z dziewczynami przed ślubem, a jeśli tak, to czy są wtedy dziewicami. Był zdania, że facet to facet, może używać sobie ile chce, ale dziewczyna przed zamążpójściem koniecznie musi być niewinna. Moje wyjaśnienie przyjął z niedowierzaniem. Brać kobietę która była już z kimś innym? Tu ujawnia się cała hipokryzja samców alfa. Faceci mogą skakać na prawo i lewo, jednak żona to świętość, którą może ruszyć tylko jeden. To sprawa honoru.
Czy miejscowe kobiety wiedzą o wyskokach swoich mężów? Wiele z nich na pewno, ale żadna nic z tym nie zrobi. Zdradzona żona mogłaby wnieść o rozwód, lecz jej życie stałoby się koszmarem. W tej części świata kobieta pozostaje zazwyczaj w cieniu męża, co widać w bardziej konserwatywnych regionach jak uzbecka Dolina Fergany. Po rozwodzie zostałaby odtrącona przez rodzinę i żyła na marginesie społeczeństwa. Dlatego wiele z nich toleruje ten proceder. Wiedzą, że poza małżeństwem nie ma już dla nich życia.
Prawdziwe problemy zaczynają się gdzie indziej. Miliony Kazachów, Kirgizów, Uzbeków i Tadżyków emigrują za chlebem na północ pracują miesiącami w Rosji. Na budowach w Moskwie i Sankt Petersburgu, w barze we Władywostoku – gdzie się da. Wygnani przez biedę i bezrobocie, odwalają brudną robotę i szukają wytchnienia w ramionach miejscowych kobiet. Bezpieczny seks to w Azji temat niemal nieznany, tysiące z nich wracają więc później do ojczyzny jako nosiciele chorób wenerycznych, także HIV. Z męża wirus przenosi się na żonę, gdy kobieta zachodzi w ciążę, infekcja często staje się udziałem dzieci.
Dlaczego seks jest tak częstym tematem rozmów przy stołach Azji Centralnej? W dużej mierze dlatego, że to tu zacząłem podróżować sam, a podobnych pytań nikt nie zada w obecności kobiety. Do tego potrzebne jest męskie grono, zastawiony stół, czasem butelka czegoś mocniejszego. Na dziwki idzie się zazwyczaj po pijaku, wtedy człowiek nie pamięta o zabezpieczeniach, nie dba o koszty ani to, co stanie się później.
Azja Centralna jest jednak takim regionem, w którym rodzina jest osią życia każdego człowieka, co ma swoje źródło nie tyle w islamie, co odwiecznych zwyczajach klanowych. Pytanie o współmałżonka i dzieci to początek każdej konwersacji. Za dziećmi podąża współżycie małżeńskie. Gdy odpowiadam, że nie mam dzieci, w wieku, w którym moi tadżyccy czy uzbeccy rówieśnicy mają już trójkę, budzę zdumienie przy stole. Dzieci to radość za młodu, pomoc w chorobie, wsparcie i szacunek na starość. W tej części świata samotny mężczyzna powyżej trzydziestki to fenomen. I od razu pytania: nie masz żony? A kiedy zamierzasz mieć? I znowu: w gronie mieszanym pytania i komentarze są wyważone. W męskim bywa różnie. Któryś z mężczyzn, słysząc że rozmawia z samotnikiem, podniósł dłoń na wysokość oczu, po czym zgiął ku dołowi wskazujący palec dając mi do zrozumienia, że lepiej dzieci płodzić teraz, bo na starość już nie można. I nie był to żaden zboczeniec. Takie dialogi w Kirgistanie, Tadżykistanie czy Uzbekistanie przydarzają się regularnie.
Azja Centralna zaskakuje kontrastami obyczajów. Spotkany tu człowiek może uważać się za muzułmanina, ale unikać meczetu i regularnie pić wódkę z kolegami. Kochać swoja rodzinę, jednocześnie chodząc na dziwki. Pewien tadżycki górnik, spotkany w Pamirze, rzucił kiedyś w rozmowie: „ja nie znaju, kak można żyt’ bez seksa”. Męska połowa Azji Centralnej zdaje się myśleć dokładnie to samo.