Spotkaliśmy się na ławce pod ścianą klasztornej szkoły. Miał około 20 lat, nosił pomarańczową szatę i mówił dobrym angielskim. Krążyłem nieśmiało wokół, aż, zdobywszy się na odwagę, przysiadłem obok. Kolejne półtorej godziny minęło nam na rozmowie. A było to tak...
- Witaj! Przysiądź się do nas!
- Mogę?
- Jasne. Zawsze chętnie rozmawiamy z przybyszami. Co tu robisz?
- Spędziłem w tym kraju 3 miesiące i odwiedziłem sporo świątyń, a nigdy nie miałem odwagi, żeby porozmawiać z mieszkańcem mnichem. A zawsze chciałem zapytać jak to jest żyć i uczyć się w buddyjskim klasztorze.
- Uczyć się możesz na wiele sposobów. Uczęszczamy do normalnej szkoły i na uniwersytet. Tam uczymy się tego, czego uczy się każdy człowiek. Mamy też osobne zajęcia wieczorne, na których studiujemy Ghammę - naukę Buddy. Dhamma – to nie zwykłe studia które kończysz, żeby zarabiać pieniądze. To wiedza którą poznajesz dla siebie, uczysz się jak żyć, jak osiągnąć szczęście, panowanie nad sobą i swoimi emocjami. Uczysz się, że wszystko jest nietrwałe, przychodzi i odchodzi. W Tajlandii mamy też specjalne szkoły poświęcone wyłącznie nauce buddyzmu. Są oddzielne klasy dla mnichów i nowicjuszy oraz dla świeckich, ale uczęszczać tam może tam każdy.
- Ja też?
- Pewnie. A chciałbyś?
- Może... Jesteś nowicjuszem?
- Tak. Przyszedłem do świątyni 6 lat temu.
- W jakim wieku musisz być, by móc przyjść do świątyni i powiedzieć „chcę być nowicjuszem”?
- To zależy od ciebie i przychodzi w odpowiedniej chwili. Żeby zostać mnichem powinieneś jednak mieć więcej niż 20 lat. To wiek, o którym mówimy, że jest niebezpieczny. Wcześniej jesteś nastolatkiem, zachowujesz się jak nastolatek, robisz wszystko dla zabawy. Nie zastanawiasz się nad tym co będzie w przyszłości. Byłoby więc źle, gdyby mnichem, został ktoś, kto robi to dla zabawy, czyż nie?
- Czy są rzeczy których mnich nie może robić?
- Wolno nam robić to, na co pozwala reguła. Nie możesz jednak pracować, pod żadną postacią. Nie wolno ci prowadzić samochodu. Wystrzegasz się też pośpiechu – jako mnich nie powinieneś biegać.
- Nie wolno wam nawet biegać?
- Nie powinno się. To... niestosowne.
- A nowicjuszom?
- Tak samo jak mnichom! Wszystkich nas obowiązują zasady, których musimy przestrzegać w życiu klasztornym. Kiedy nowicjusz staje się mnichem, musi stać się jeszcze bardziej uważny. Zaczyna go obowiązywać 227 reguł.
- Ale chyba jest ktoś, kto gotuje dla nich posiłki czy pracuje w ogrodzie...
- Tylko niektóre klasztory buddyjskie mają kuchnie. Nasz nie. Są jednak klasztory z kuchniami, głównie w miejscach odległych, gdzie wychodzenie po pożywienie byłoby bardzo trudne...
- ...i gdzie ludziom ciężko byłoby się dostać?
- To także. W takim przypadku klasztor może mieć kuchnię i pracujących w niej ludzi świeckich. Nasza reguła mówi, że musimy zbierać jedzenie prosząc o nie ludzi – po prostu żebrząc, choć nikt tutaj nie nazywa tego w ten sposób. Czasem starcza jedzenia dla wszystkich. Czasem musimy jednak zadowolić się czymś prostym. Ktoś może mi dać na przykład zupę instant. Zalewam ją wtedy wodą i jem.
- Samą zupkę chińską? Rany...
- To jedyne co umiem ugotować!
- Czy ludzie sami przychodzą do klasztoru i dają wam jedzenie?
- Czasami. Z reguły musimy jednak opuścić klasztor i idąc ulicami prosić o jedzenie.
- Widziałem tą ceremonię w Laosie, ale tu, w Tajlandii, chyba nie.
- Wychodzimy bardzo wcześnie, o szóstej albo siódmej. Udało Ci się kiedyś wstać o tej godzinie w Tajlandii?
- Miałem z tym problem...
- Musimy wyjść wcześnie, gdyż jemy tylko dwa posiłki dziennie. Krótko po świcie i przed południem. Po południu nie jemy już nic, aż do kolejnego ranka.
- To możliwe?
- Nawet łatwe. Pierwszy raz jest bolesny. Ale gdy się już przyzwyczaisz, zaczynasz jeść coraz mniej i całodniowy post ci nie przeszkadza. Są dni w których sam jem tylko raz, tylko śniadanie o świcie. Albo posiłek przedpołudniowy.
- Czy jesz mięso?
- Czasami. Staram się tego unikać, ale wszystko zależy od tego, co ofiarują mi ludzie.
- Co tak naprawdę robi mnich buddyjski na co dzień?
- Mnich modli się i naucza innych o Dhammie. To nasz obowiązek wobec społeczności. W każdej szkole oprócz nauczycieli jest mnich, uczący młodszych wszystkiego, co związane z buddyzmem, moralnością, Prowadzimy też obozy dla dzieci, podczas których uczymy młodszych wielu rzeczy związanych z buddyzmem. Wstajemy bardzo wcześnie rano i przez godzinę modlimy się i medytujemy. O świcie wychodzimy na miasto niosąc przed sobą misy i prosząc o jedzenie. Wszystko co przyniesiemy trafia w ręce osób, które przygotowują śniadanie. Jeśli jem dwa posiłki, pierwszy będzie dwie godziny po świcie, drugi – na chwilę przed południem. Później idę do szkoły, a gdy wracam udję się wraz ze wszystkimi na wieczorną modlitwę.
- Czy zostając mnichem musisz zdecydować się na życie w klasztorze?
- Mnichem? Już jako nowicjusz musisz tu zamieszkać. Mnisi, nowicjusze – to nie ma znaczenia. Wszyscy żyjemy wewnątrz murów klasztoru.
- A spotykasz się wtedy z bliskimi?
- Możemy spotykać się z rodziną. Moi rodzice mieszkają w małej wiosce, w górach. Czasem oni przyjeżdżają do mnie, czasem ja jadę i zatrzymuję się u nich. Ale na krótko. Zasadniczo musimy mieszkać osobno. Na każdorazowe opuszczenie świątyni musimy mieć zezwolenie naszego ebota.
- Ebota?
- To nasz zwierzchnik, główny mnich nadzorujący klasztor.
- Kiedy oznajmiłeś swoim rodzicom że chcesz być nowicjuszem, jak to przyjęli?
- Byli szczęśliwi! Rodzice zawsze są szczęśliwi w takich okolicznościach. Od chwili kiedy zamieszkasz w klasztorze – jako nowicjusz, potem mnich – nie muszą się martwić, że stanie się ci się coś złego, że zejdziesz na niewłaściwą ścieżkę. Wiedzą, że będziesz chodził do szkoły. Tradycja nakazuje, byś zapytał ich o zgodę. Jeśli się nie zgodzą, nie możesz być mnichem. Ale zgadzają się praktycznie zawsze. Bycie mnichem nie jest czymś strasznym, nie jest rodzinnym nieszczęściem – dla rodziców to radość.
- Ile mnichów jest w twoim klasztorze?
- Dużo. Ponad stu.
- I każdy z nich mieszka tutaj?
- Niektórzy są z tego klasztoru, inni przychodzą tu z innych aby studiować. Na noc wracają do siebie, ale w ciągu dnia mogą być w jakimkolwiek klasztorze zechcą.
- Jak wygląda dzień w którym zostajesz mnichem?
- Kiedy nowicjusz staje się mnichem, przechodzi specjalną ceremonię. Jego rodzina darowuje mu czasem przedmioty, które wolno posiadać mnichowi: szatę, miskę na pożywienie, torbę. Czasem nie robi tego rodzina, ale inni ludzie. A, i parasol! Mamy specjalne parasole dla mnichów!
- Dla ochrony od słońca?
- Nie, w dawnych czasach, gdy nie istniały jeszcze klasztory, wszyscy byli mnichami wędrownymi. Mieli parasole, które mogli rozłożyć w dowolnym miejscu, owinąć je kawałkiem materiału i schować się w środku niczym szałasie: spać, medytować, schronić przed owadami. Mnich mógł wędrować i odpoczywać gdziekolwiek chciał. To co otrzymujemy, to specjalny, bambusowy parasol, noszony tylko przez mnichów.
- A różaniec? (Tu nastąpiła drobna konsternacja, którą rozwiązało dopiero narysowanie na kartce sznura z koralikami. Mój rozmówca zrozumiał o co chodzi, ale pokręcił głową. Nie, różaniec, w buddyzmie tybetańskich tak popularny, w Tajlandii nie istniał.)
- Czy jako nowicjusz uczysz się jak medytować?
- Oczywiście, to część naszych nauk. Medytujemy razem ze starszymi mnichami, rano i wieczorem.
- Co robi mnich w ciągu dnia, gdy nie jest już nowicjuszem i nie uczęszcza do szkoły?
- Niektórzy nauczają, inni modlą się w świątyni, jeszcze inni pozostają w odosobnieniu, w mniejszych świątyniach czy kaplicach i modlą się samotnie, medytują. Mnich może zdecydować sam co robi. Nikt nie decyduje za niego – ty robisz to, ty tamto. Każdysam musi wiedzieć co do niego należy. Jeśli chcesz uczyć – znajdujesz szkołę lub świątynię w której chcesz uczyć, albo ktoś ze szkoły prosi o pomoc ciebie. Twój zwierzchnik nie wydaje ci poleceń.
- Chciałem cię spytać jeszcze o pewną rzecz: co z kobietami? W Kambodży trafiłem do klasztoru w środku dżungli i wydaje mi się, że mieszkały wokół niego jedynie kobiety, mniszki.
- A zauważyłeś kolor ich szat?
- Był biały.
- To nowicjuszki. Nie uczą w szkołach, nie prowadzą modłów. Nie wychodzą też po pożywienie, ale mogą gotować dla siebie. W niektórych świątyniach mniszki gotują dla mnichów. Mogą wtedy mieszkać w tym samym klasztorze, ale w różnych częściach.
- Jak podjąłeś decyzję o zostaniu mnichem?
- Na początku przyszedłem do świątyni i myślałem „na jakiś czas”. Uczestniczyłem w ceremoniach, medytacjach. I tak już zostało. W Tajlandii możesz przyjść do świątyni, zostać nowicjuszem i opuścić ją po jakimś czasie, by wrócić do codziennego życia. Wielu mężczyzn to praktykuje. Niektórzy przychodzą do świątyni na rok, inni – na kilka tygodni. Ważne jednak, aby nie być nowicjuszem w nieskończoność. Możesz zamieszkać w świątyni jak mnich, ale nie więcej niż trzy razy. Jesteś mnichem – nie jesteś, jesteś - nie jesteś, jesteś... To może wygodne dla ciebie, ale nie dla społeczności. Ludzie będą patrzeć na ciebie i źle oceniać. Myśleć, że prowadzisz chaotyczne życie, że robisz to dla zabawy a nie z potrzeby serca.
- OK, załóżmy że przyjdę do ciebie i powiem: „chcę być nowicjuszem”, to mogę to zrobić?
- Naturalnie.
- A ten starszy człowiek obok nas? (nieopodal dyskutował z innym mnichem jakiś siwy Autralijczyk).
- Też. Wiek nie ma znaczenia. Są nowicjusze i mnisi z zagranicy.
- Gdybym chciał do nich dołączyć musiałbym pewnie znać tajski?
- Wcale nie. Przecież poznawać Dhammę i uczyć jej możesz w każdym języku.
- A kiedy czytacie pisma musicie znać inne języki? Wszystkie teksty buddyjskie zapisane są w pali. To wymarły język (pali to jeżyk z południowych Indii, obecnie używany wyłacznie w rytuałach religijnych, tak jak łacina w kościele katolickim), ale musicie go znać, żeby rozumieć stare księgi.
- Czytamy w tym języku, ale nie musimy znać alfabetu. Wszystkie teksty pali zapisywane są w alfabecie tajskim. Dzięki temu potrafimy je czytać, chociaż możemy ich nie rozumieć. To tak, jakbyś nie znał angielskiego, a znał litery - przeczytasz słowa, ale nie pojmiesz ich znaczenia. Uczymy się pali, ale czytając teksty zapisane naszym alfabetem. Pali jest trudny, dla mnie był trudniejszy niż angielski, uczyłem się go 4 lata.
- Więc gdybym chciał zostać w świątyni? Mogę przyjść tutaj i powiedzieć „chcę zostać”?
- Tu mamy wielu nowicjuszy. Ale w innych świątyniach - na pewno. W Chiang Mai jest specjalny klasztor dla mnichów z zagranicy. Cudzoziemcy uczą się tam buddyzmu, mnisi z Europy nauczają po angielsku. Chciałbyś zostać mnichem?
- Nie przypuszczam. Chociaż kto wie?
- Mnich – to tylko nazwa, funkcja we wspólnocie. Jedna z wielu. Nie musisz być mnichem, by podążać ścieżką Dhammy. Wystarczy że chcesz nią podążać. Są 3 rzeczy o których musi pamiętać każdy z nas: czyste myśli, czyste słowa i czyste uczynki. To co wychodzi z naszego umysłu ukazuje się jako słowa i czyny. A więc trzeba być uważnym we wszystkim. Nawet jedno słowo może wywołać wojnę.
- Jak można zostać buddystą, jeśli nie urodziłeś się w buddyjskiej rodzinie, w buddyjskim kraju?
- To nie ma znaczenia. Żadnego. Możesz zrobić cokolwiek, co uważasz za stosowne. Nie rozróżniamy ludzi na buddystów i nie-buddystów. Liczy się to, czy żyjesz właściwie, masz dobre myśli, dobre życie. Nie musisz ogłaszać przed nikim, że stałeś się buddystą, nie przejdziesz w tym celu żadnej szczególnej ceremonii, po prostu dokonujesz wyboru i to wszystko.
- Czy wierzysz w Boga?
- Nie, jako buddysta nie wierzę w Boga. Dlatego niektórzy mówią, że buddyzm nie jest religią. Dla wielu religia to coś, co zakłada istnienie Boga.
- Więc kto stworzył świat?
- Rzeczy dzieją się same z siebie i wszystko ma przyczynę i skutek. Żadna rzecz nie zadziała się bez czegoś co ją wywołało. Wierzymy w ewolucję, rzeczy zdarzające się same. Uznajemy 3 fundamentalne prawdy: wszystkie rzeczy są nietrwałe, wszystko ma przyczynę oraz skutek i do niczego nie należy się przywiązywać. Nic nie należy do nas, nawet nasze ciała: istnieją, potem przestają, a my opuszczamy to miejsce – nic, nic, co istnieje, nie należy do nikogo. Dlaczego więc mamy przywiązywać się do czegoś, co przemija?
- Jak ktoś, kto przychodzi do świątyni, powinien przywitać mnicha?
- Kiedy spotykasz mnicha mówisz po prostu „Namasakan”.
- Czy to coś znaczy?
- Po prostu „witaj”. Jak angielskie „hello” albo tajskie „sabaidee”.
- A jest jakiś zwrot grzecznościowy? Jak „sir”?
- Nie.
- A mogę mu mówić po imieniu?
- Tylko jeśli go długo i dobrze znasz.
- Dlaczego niektórzy mnisi mają tatuaże? Czy wolno wam je posiadać?
- Tak, możemy je mieć. Często są to święte teksty. Niektórzy wierzą, że jest to rodzaj amuletu, która ochroni ich przed niebezpieczeństwami. To trochę jak magia. Tu, w Chiang Mai, zobaczysz wielu z nich, mających wypisane teksty w lanna – nasz własny język z północy Tajlandii, ma zupełnie inny alfabet.
- Czy jest wielu cudzoziemców którzy do was przychodzą?
- Są dni gdy wpada ich wielu. Rozmawiamy – czasem poważnie, czasem na wesoło.
- Jesteś szczęśliwy żyjąc tutaj?
- Bardzo szczęśliwy.
- Ostatnie pytanie: czy mógłbym zrobić Ci zdjęcie?
- Nie ma sprawy. Minutkę, tylko poprawię szatę. Rozwija się bez przerwy...
- Co robisz?
- Roluję ja trzymając od środka. Widzisz, ta szata to jeden kawałek materiału, jak koc zszyty naokoło. Gotowe!