Dzisiaj nieco mniej o spotkaniach z ludźmi i podróży przez Bułgarię, kraju leżącym nieco na uboczu Europy. Po kilku dniach drogi przez wschodnią część naszego kontynentu dotarliśmy w góry Riła, do najświętszego miejsca w tym kraju, zwanego niekiedy „bułgarskim Jeruzalem”.
Leżący w sercu bułgarskich gór Monastyr Rilski jest dla Bułgarów jednym z najważniejszych symboli narodowych i pamiątką walki z okupującą kraj Turcją. Pochodzi z XIV wieku, choć współczesny kształt nadała mu XIX-wieczna przebudowa.
Położony jest w dolinie rzeki Rilskiej, w sercu bułgarskiego masywu Riła. Znajduje się na wysokości 1100 metrów, co powoduje, że śnieg może tam spaść już w październiku. Gdy tam zawitaliśmy utrzymywała się wspaniała pogoda, jednak nad ranem ujrzeliśmy na namiocie warstewkę lodu. Na szczęście niebo przez cały czas pozostawało idealnie bezchmurne, rzecz niezwykła o tej porze roku, co pozwoliło cieszyć asie nie tylko urodą samej budowli, ale i przepięknymi kolorami jesieni.
Do monastyru dojechaliśmy autobusem z leżącej 20 km wcześniej Riły. I tu uwaga – choć rozkład jazdy na przystanku (dworcem nazwać go nie sposób) jest jasno rozpisany, kierowca chciał ruszyć 10 minut wcześniej nie czekając na powrót Łukasza z zakupów. Jak się później okazało nie jest to w Bułgarii praktyka rzadka, zatem przestrzegamy – chcąc wyjechać gdziekolwiek w tym kraju bądźcie gotowi do odjazdu kwadrans przed czasem. Nieco później, w recepcji monastyru, znaleźliśmy kartkę z wiele mówiącym napisem:
„Sometimes buses leave 5-10 min earlier. Please have in mind that information.”
Kompleks monastyru położony z dala od ludzkich osiedli. Dojechawszy do niego stanęliśmy przed zwyczajną z pozoru budowlą z kamienia. Dopiero po wejściu na dziedziniec przybyszowi ukazuje się obszerny, trzykondygnacyjny dziedziniec, otaczający cerkiew Świętej Bogurodzicy. Zewnętrzne ściany podcienie i kolumny otaczające świątynię pokryte są freskami, przedstawiającymi Sąd Ostateczny, potępienie grzeszników w piekle, świętych bułgarskich i serbskich. Cała świątynia ozdobiona jest łącznie ponad tysiącem malowideł, portretów i scen biblijnych.
Żaden opis nie zastąpi wizyty w monastyrze. Warto trafić do niego w słoneczny dzień, gdy światło dnia wydobywa z malowideł żywe kolory. Warto także znaleźć się tam wczesnym rankiem. Bramy na dziedziniec otwierane są przez mnichów już o szóstej rano, jednak pierwsze autokary z wycieczkami zorganizowanymi trafiają do Riły przed jedenastą, jest więc czas by nacieszyć się urodą świątyni i otaczających krużganków w ciszy. Po poniższym adresem znajdziecie garść zdjęć monastyru, zaś dla tych z Was, którzy zechcą tu zawitać kilka wskazówek praktycznych.
http://vimeo.com/16482474
Z Sofii do Monastyru Rilskiego kursują bezpośrednie autobusy. Cena 7 lewów (14 zł). Można od razu kupić bilet powrotny na ten sam dzień, wówczas mamy 2 godziny na zwiedzanie. Czas ten pozwoli na pobieżne tylko poznanie tego miejsca. Warto, tak jak my, spędzić tu całe popołudnie, przenocować na miejscu i wrócić do monastyru nad ranem.
Noclegi – mnisi goszczą pielgrzymów i turystów w pokojach na terenie monastyru. Niestety w dniu naszego przyjazdu wszystkie były zajęte. Przedsiębiorczy duchowni wybudowali tuż obok hotel, gdzie można spędzić noc. Warunki są proste, a cena wygórowana: 40 lewów czyli 80 złotych od osoby. My zdecydowaliśmy się na wariant „budżetowy” – nocleg w namiocie nad rzeką oraz posiłek na własnej kuchni. Taniej, a o ileż przyjemniej! Gdyby nie nocny mróz warunki do biwakowania byłyby idealne.
Wstęp do monastyru jest darmowy. Opłaty za nocleg wynoszą 30 lub 40 lewów od osoby, odpowiednio w klasztorze lub hotelu. Nie ma kłopotu z robieniem zdjęć na zewnątrz, jednak zabronione jest wnoszenie aparatów, kamer i w ogóle bagaży do cerkwi.