Geoblog.pl    shangrila    Podróże    Droga do Shangri-la    Na Dalekim Wschodzie Rosji
Zwiń mapę
2012
28
kwi

Na Dalekim Wschodzie Rosji

 
Rosja
Rosja, Khabarovsk
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 40138 km
 
Bardzo rzadko zdarza się, żeby przekroczenie granicy oznaczało dla nas wjazd do zupełnie innego świata. Tak jest i w Polsce, i w dalekich częściach Azji. Już na kilkadziesiąt kilometrów od linii dzielącej kraje mieszają się języki, smaki i napisy na sklepach. W Chinach taka „strefa przejściowa” zaczęła się 500 kilometrów wcześniej, w Harbinie, gdzie najładniejszym zakątkiem miasta jest ulica ze starymi kamienicami. Rosyjskimi rzecz jasna. W Suifenhe większość szyldów napisana jest cyrylicą, a każdy Chińczyk mówi tam po rosyjsku. Rosjanie, przyjeżdżający tu na zakupy, śmieją się z akcentu „Kitajców”, ale i tak zostawiają tu mnóstwo pieniędzy, wymienianych na wielkie torby ubrań, zabawek, elektroniki i tego, co w Chinach tańsze. Czyli wszystkiego.

Jednak na Dalekim Wschodzie granica rosyjsko-chińska oddziela dwie rzeczywistości. Jadąc samochodem naszego dobroczyńcy, pana Olega, nie mogliśmy się nadziwić pustce jaka nas otoczyła. W Chinach, mimo odległości, brakowało nam przestrzeni. Tutaj jest jej aż zanadto. W Primorskim Kraju, na terytorium 1/3 Polski, mieszka półtora miliona ludzi. Jechaliśmy dziesiątki kilometrów przez pusty krajobraz, mijając ni to pola ni to nieużytki. Po drodze kilka wsi, składających się ze smutnych drewnianych domków, wyglądających jakby miały zaraz zapaść się w ziemię. Zastanawialiśmy się co robią mieszkający tu ludzie i jak potrafią przetrwać zimę. Odpowiedź poznaliśmy kilka dni później, podczas rozmów z Magdą i Żenią. Primorski Kraj pustoszeje, ludzie uciekają stąd z braku perspektyw. Ci którzy zostają, wegetują na tej pustyni, konserwując się alkoholem, kłusując i może uprawiając kawałek ziemi od czasu do czasu. W porównaniu z sąsiednią prowincją Chin, ta kraina przypomina białą plamę na mapie. Miejsce w którym się zatrzymaliśmy jest wyjątkiem.

Władywostok. “Koniec Syberii” - pomyśli ktoś. Otóż nie. Do granicy Syberii jest stąd kilka tysięcy kilometrów i około trzech dni drogi koleją. Ta część to rosyjski Daleki Wschód. Drugi po Antarktydzie najzimniejszy region świata, większy niż cała Europa. Brzmi nieźle? Na szczęście miasto przywitało nas słońcem, było też względnie ciepło. Władywostok, poza dwiema ulicami, to głównie szarzyzna i beton. Tylko w centrum trochę ładnych, odnowionych kamienic. Podobno gdy Japończycy lub Koreańczycy chcą zrobić film dziejący się w Europie, dla zaoszczędzenia funduszy kręcą zdjęcia właśnie tu. Podczas którejś z wieczornych rozmów Magda zdradziła, że w mieście odnawia się tylko frontowe elewacje. Domy przy reprezentacyjnych ulicach, oglądane przez ważnych gości z Moskwy, maluje się nawet co pół roku. Tylne ściany straszą wyglądem. Wybraliśmy się później na lokalny Arbat, pieszą uliczkę prowadząca nad zatokę. Wszystko się zgadzało. Piękne kolory od frontu, w podwórkach zaś – ruiny. Interesująco wyglądały zwłaszcza domy bez klatek schodowych, gdzie do mieszkań wchodziło się po drewnianych schodach na zewnątrz budynku.

Ogólnie Władywostok przypomina trochę nieduże polskie miasto. Przy głównych ulicach sklepy z modnymi ciuchami czy restauracje, wszystko w klimacie lekkiej prowincji. W księgarni nie ma żadnej sensowej mapy Rosji, jest jednak książka „Dżudo z Władimirem Putinem”. Stary-nowy prezydent pręży się na okładce. Gdy wchodzimy sprzedawczyni zmieniała właśnie ideologiczną wystawkę na półce obok kasy. Zdjęcie odchodzącego Miedwiediewa zastąpiła podobizna Putina, flaga Rosji i kwiatki obok pozostały bez zmian.

We Władywostoku, po raz pierwszy w tej podroży, miałem problemy z oddychaniem na ulicy, tak dużo spalin zostawiały za sobą stare autobusy. A skoro o pojazdach mowa: trudno we wschodniej Rosji znaleźć samochód, który nie miałby kierownicy z prawej strony. Ruch tutaj lewostronny, ale niemal każdy wóz to sprowadzona z Japonii używana Honda czy Nissan. Jak mawiają ludzie „lepiej jeździć używanym japońskim niż nowym rosyjskim”. Władze w Moskwie krzywym okiem patrzą na ten zwyczaj, ale zakazu raczej nie wprowadzą. Miejscowi prominenci też w końcu jeżdżą „japończykami”.

Dzięki Magdzie i Żeni (Żenia to nie kobieta, tylko zdrobnienie od Jewgienija (Eugeniusz) jakby ktoś się pytał!) odzyskaliśmy też kubeczki smakowe. Naprawdę! Po miesiącach diety ryżowo-kluskowej widok żółtego sera, domowego chleba i ogórków kiszonych doprowadził nas niemal do oczopląsu. Mamy nadzieję, że nie rzuciliśmy się na nie zbyt łapczywie! Jeśli dodać do tego pierogi, kapustę czy barszcz w barach, to wiemy już, że w Rosji nie umrzemy. Wieczory spędzaliśmy na rozmowach z: o pracy, o życiu we Władywostoku, o rosyjskich lasach, które znikają wykupywane przez Chińczyków. Któregoś wieczoru wpadł znajomy naszych gospodarzy, Iwan, który zabawiał nas opowieściami o służbie w wojsku, podczas której rosyjscy żołnierze, gdy nie dostarczano im na czas prowiantu, grupowo polowali na niedźwiedzie za pomocą dzid wykonanych z zaostrzonych żerdzi.

Kolejny przystanek – Syberia. Kierunek zachód.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
! Możliwość dodawania komentarzy do tej podróży została wyłączona przez właściciela profilu
julek
julek - 2018-10-08 10:09
Ruch tutaj lewostronny (chyba powinno być prawostronny? we Włądywostoku!
 
 
shangrila
Oli i Łukasza podróż wokół Azji
zwiedzili 13% świata (26 państw)
Zasoby: 179 wpisów179 371 komentarzy371 1073 zdjęcia1073 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
25.09.2010 - 30.01.2013