Geoblog.pl    shangrila    Podróże    Droga do Shangri-la    W spokojnej stolicy spokojnego Laosu
Zwiń mapę
2011
19
lis

W spokojnej stolicy spokojnego Laosu

 
Laos
Laos, Vientiane
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 29835 km
 
Z Pakse do stolicy Laosu przyjechaliśmy najwygodniejszym sypialnym autobusem świata! (Przynajmniej tego świata, którego część widzieliśmy). Musimy przyznać, że niestety nie było tanio ale zgodnie stwierdziliśmy, że było warto. Z resztą czy podróżując w taki sposób jak my, czyli bardzo różnie: od dachów pojazdów, worków z ryżem poprzez psujące się pojazdy, ścisk, zaduch, karaoke, plucie, palenie, a skończywszy na opóźnieniach czy też wyrzucaniu nas z autobusu, bo nie chcemy za bagaż płacić więcej niż za siebie, nie mogliśmy sobie raz pozwolić na taki luksus? Zjadając wliczony w cenę biletu ryż z warzywami uznaliśmy, że jesteśmy usprawiedliwieni. Czasami po prostu można trochę lepiej. Przykryliśmy się pachnącymi proszkiem do prania kocykami i zasnęliśmy obok siebie jadąc do Vientiane. Bo jechaliśmy autobusem z podwójnymi miejscami do spania.



Na dworcu autobusowym – hen od centrum – znowu nie mogliśmy wpasować się w laotańskie realia. Cena taka, że w Phnom Penh płaciliśmy tyle za nas dwoje… Tak, ale w Kambodży już nie jesteśmy. Po negocjacjach cena trochę spadła i znaleźliśmy się w głośnym, chaotycznym centrum wielkiego i przytłaczającego miasta – Vientiane.



Wrrrróć.



Cena trochę spadła i znaleźliśmy się w cichym, poukładanym centrum spokojnego i małego miasteczka – Vientiane! To drugie zdanie jest oczywiście prawdziwe:) Bo taka jest właśnie stolica Laosu. Ale zanim o samym mieście, kilka słów o rutynie podróży. Najbardziej rutynowym zadaniem, które wykonujemy w tej podróży jest znajdowanie miejsca na nocleg. Najbardziej popularny wśród podróżujących przewodnik Samotnej Planety poinformował nas, że hotele w Vientiane mają syndrom stolicy – musisz zapłacić sporo za bardzo niski standard. I to niestety prawda. Chodzimy lekko zszokowani cenami noclegu. Rzeczywiście, w Pakse za mniejszą cenę mieliśmy czyściutki pokoik z własną łazienką. Tutaj płacimy o wiele więcej za najtańszą dwójkę, która zachęca chyba tylko do tego, by odebrać sobie lub komuś w niej życie. Cóż, sotlyca! Nie mieliśmy siły szukać dalej i w sumie nie wiedzieć czemu zostaliśmy w tym miejscu, ale z mocnym postanowieniem znalezienia czegoś lepszego na kolejną noc i zwiania z tego hotelu dnia następnego z rana.



I tak też rzeczywiście zrobiliśmy. Nazajutrz opuściliśmy obleśny pokój godny Rodiona Romanowicza Raskolnikowa ze „Zbrodni i kary”. Do zbrodni nie doszło, kara nas jednak spotkała. Ale o tym za chwilę.



Z jednego miejsca przenieśliśmy się do chyba najtańszej miejscówki w całej stolicy, gdzie ulokowaliśmy się w dormitorium jakości wątpliwej. Pokój najbliżej ulicy zdominowali Francuzi umilający sobie czas muzyką techno oraz marihuaną. My byliśmy dwa „pokoje” dalej, gdzie z kolei umilaliśmy sobie czas miłymi rozmowami polsko-rosyjskimi. German i Witek – pozdrawiamy!



Co właściwie można robić w stolicy Laosu? Miasteczko to małe i spokojne, w którym przechadzaliśmy się, oglądaliśmy kolejne świątynie – różne „naj” w skali kraju i miasta, gapiliśmy się na Mekong siedząc na promenadzie i popijając LaoBeer, wybraliśmy się tu i tam, oglądaliśmy to co warto i czego nie warto. Pojechaliśmy nawet autobusem pod miasto, by zobaczyć park-kuriozum, czyli tzw. Park Buddów (Buddha Park), gdzie na niewielkim obszarze zgromadzono betonowe rzeźby, związane albo z Buddyzmem, albo z Hinduizmem, albo z jedną i drugą religią jednocześnie. Wyszło to rzeczywiście ciekawie.



A jaka to kara? Cóż, najtańszy nocleg – „tylko na jedną noc – damy radę”, miał w zestawie komplet pluskiew, które mnie pogryzły od góry do dołu, z przodu i z tyłu. Poza tym zaoferował komuś za darmo nasz spray na komary, który dziwnym trafem przepadł bez śladu… Ech, uroki podróżowania. Cóż, noclegi w Vientiane nie należały może do najprzyjemniejszych. Samo miasteczko, przez niektórych określane mianem nudnego i nie mającego nic do zaoferowania, na mnie zrobiło jednak bardzo pozytywne wrażenie. Stwierdziłam, że gdyby tak wyglądały nasze „większe miasta” wszyscy bylibyśmy zdrowi, a tzw. „choroby cywilizacyjne” były by dla nas zupełną abstrakcją. No tak, ale w stolicy Laosu mieszka około 750 tysięcy mieszkańców...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Możliwość dodawania komentarzy do tej podróży została wyłączona przez właściciela profilu
 
shangrila
Oli i Łukasza podróż wokół Azji
zwiedzili 13% świata (26 państw)
Zasoby: 179 wpisów179 371 komentarzy371 1073 zdjęcia1073 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
25.09.2010 - 30.01.2013